Znam kilka par którzy różnią się wiekiem o 12-15 lat. Dogadują się doskonale, a w zeszłym roku byłam na weselu pary gdzie facet ma 38 lat a dziewczyna 25.
fot. Adobe Stock, merla Pracowaliśmy biurko w biurko przez trzy lata, zanim dostałem awans i własny gabinet. Jakoś tak wyszło, że zorganizowałem to przyjęcie urodzinowe, choć tak naprawdę zmobilizowały mnie do tego bardziej okoliczności niż własne chęci. Ale przyjaciele i koledzy bywają uparci przy podobnych okazjach. – Człowieku, tylko raz się ma czterdzieści lat! To nie są zwykle urodziny, to magiczna sprawa. Jakoś nie odczuwałem tej wspaniałej magii wejścia w ten wiek. Wiek jak wiek, właśnie przestałem zaliczać się do grupy trzydziestolatków, tak samo jak kiedyś przestałem być nastolatkiem i dwudziestolatkiem. Ale rzeczywiście zauważyłem, że ludzie do tej czterdziestki podchodzą jakoś wyjątkowo. Może to przez pamiętny serial z lat siedemdziesiątych? W każdym razie zjawiło się w moim niezbyt wielkim mieszkaniu dziesięć osób. Trochę mnie to przyjęcie kosztowało, ale naprawdę jakoś nie wypadało mi odmówić. Przyszły cztery pary, a konkretnie małżeństwa, oprócz nich Agnieszka i Andrzej, oboje podobnie jak ja po rozwodach. Zasiedliśmy przy stole, czy raczej stołach, bo musiałem przynieść i dostawić kuchenny, żeby się wszyscy jakoś zmieścili, chociaż i tak było dość ciasno. Siedziałem między Wandą, z którą znałem się od liceum i Agnieszką, z którą pracowałem biurko w biurko przez trzy lata, zanim dostałem awans i własny osobny gabinet. Muszę powiedzieć, że koleżanka z pracy zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Niby zawsze widziałem, że jest ładna, ale do firmy przychodziła w niezbyt wyzywających kostiumikach, zawsze skrojonych na tę samą modłę, z włosami upiętymi w kok. Pewnie o wiele bardziej bym się nią interesował, gdybym nie był wówczas żonaty. A tak po prostu lubiłem współpracownicę i patrzyłem na nią z przyjemnością. Była bardzo sympatyczna i skora do śmiechu. A kiedy się z kolei rozwiodłem, praktycznie od razu dostałem tego „kopniaka” w górę. Widywaliśmy się odtąd o wiele rzadziej, a nowe obowiązki sprawiały, że nie miałem zbyt wiele czasu na układanie sobie życia osobistego, przynajmniej przez jakiś czas. Niemniej kiedy zacząłem za namową Zbyszka i Marka kompletować listę gości, od razu pomyślałem o Agnieszce. Właściwie nie wiem czemu, jakoś tak odruchowo… Dopiero kiedy poszedłem do jej pokoju z zaproszeniem i zobaczyłem jej zdziwione, a zarazem jakby nieco rozbawione spojrzenie, zastanowiłem się, skąd się u mnie wziął ten odruch. Na szczęście Agnieszka zgodziła się od razu, nie musiałem odstawiać szopek i wymyślać tłumaczeń. Nie dość, że ładna, to jeszcze bardzo sensowna dziewczyna. A kiedy weszła do mieszkania, w pierwszej chwili prawie jej nie poznałem. Nie mogłem oderwać od niej wzroku Długa, dopasowana sukienka, spływająca do ziemi. Do tego włosy pięknie ułożone, część pukli ujęta z tyłu w coś, co się chyba nazywa hiszpańskim grzebieniem. W dodatku, kiedy stanęła pod światło, okazało się, że sukienka prześwituje na tyle, bym mógł dostrzec zgrabne nogi. Słowem, wyglądała rewelacyjnie. Na tyle, że Marek oderwał od niej wzrok dopiero, kiedy dostał kuksańca w bok od swojej żony, Malwiny. Kiedy tak siedziałem obok Agnieszki, zaczynały mnie dopadać myśli dwuznaczne. Chociaż… wcale nie takie dwuznaczne, lecz bardzo skonkretyzowane. Jak jednak zrobić coś, żeby zbliżyć się do koleżanki, z którą pracowałem długi czas blat w blat? Niezręcznie nagle zacząć prawić komplementy między jednym kęsem a drugim. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, żeby zrobić miejsce do tańca. To się stało, kiedy wyszedłem do kuchni po świeżą dostawę alkoholu i żeby zestawić barszcz z palnika. Do pokoju ściągnęły mnie odgłosy szurania, a gdy stanąłem w drzwiach, zobaczyłem chłopaków przenoszących stoły pod ścianę. – Zrobimy szwedzki stół – powiedziała Agnieszka. – Chyba nie masz nic przeciwko? – A gdybym miał? – zaśmiałem się. – Przecież już pozamiatane. Witek zakręcił się przy sprzęcie muzycznym, po chwili z głośników popłynęły spokojne dźwięki. Poznałem tę płytę natychmiast – ulubiona składanka tak zwanych pościelówek mojej byłej żony. Nie puszczałem tej płyty, bo źle mi się kojarzyła, ale nie chciałem teraz protestować. Trudno się mówi. Tym bardziej że trzy pary już zaczęły leniwie pląsać, a Witek także zmierzał w stronę żony. Andrzej spojrzał pytająco na Agnieszkę, ale potrząsnęła głową. – Jubilat ma pierwszeństwo – powiedziała surowo, jednak z leciutkim uśmieszkiem. – O ile oczywiście reflektuje na taką partnerkę. Oczywiście, że reflektowałem! To było trochę dziwne uczucie trzymać w ramionach byłą współpracownicę, a obecną podwładną… Nie, nie trochę dziwne – bardzo dziwne! Podałem jej rękę klasycznie, włożyła prawą dłoń w moją lewą, położyła drugą rękę na moim ramieniu, a ja ująłem ją w talii. Jednak powolny numer nie nadawał się do takiego tańczenia. Jak powiedziałem, to były pościelówki. – Dajmy spokój ze sztywniactwem – mruknąłem i położyłem jej obie ręce na biodrach. Uśmiechnęła się tylko i otoczyła moją szyję ramionami. Wszyscy inni też tańczyli właśnie w ten sposób. Miejsca było dość mało, od czasu do czasu trącaliśmy się z innymi, ale nie zwracałem na to uwagi. Pierwszy raz widziałem oczy Agnieszki z tak bliska i dopiero teraz dostrzegłem, że nie są zwyczajnie orzechowe, jak mi się wydawało, ale zielone z brązowymi plamkami. I niesamowicie łagodne, głębokie. Śliczne. Odetchnąłem głęboko, czując przy tym upajający zapach perfum. – Kurczę, dziewczyno, ale ty jesteś ładna – powiedziałem, zanim zdążyłem pomyśleć. – A raczej piękna… Nie speszyła się. Powiem więcej, wyglądało na to, że oczekiwała czegoś podobnego. – No, no, jakież to zaskoczenie podobna uwaga po paru latach znajomości – zaśmiała się cicho. A potem, jakby dziękując za komplement, przywarła do mnie nieco mocniej. Pomyślałem, że gdyby nie ci wszyscy ludzie dookoła, za chwilę zdarzyłoby się coś nieplanowanego, ale bardzo przyjemnego. Starałem się nie myśleć o tym, co mogłoby być, skupiając się na tym, co jest, ale nie było to łatwe. Taniec skończył się, lecz nie puszczałem Agnieszki. Wiedziałem, że następny numer będzie równie nastrojowy. Po raz pierwszy byłem wdzięczny losowi, że moja eksmałżonka zapomniała płyty, a ja nie wyrzuciłem na śmietnik niechcianej pamiątki. Pary wymieniły się partnerami, Marek zrobił nawet ruch, jakby chciał podejść i zabrać mi partnerkę, ale znów dostał kuksańca w bok. Tym razem nie od żony, tylko od Witka. A ja nieco mocniej przytuliłem Agnieszkę. Nie protestowała. Spojrzała tylko na mnie i zobaczyłem w tych pięknych oczach rozbawienie. Życzliwe rozbawienie, a nie takie w rodzaju „robisz sobie płonne nadzieje, misiu, ale proszę, pobaw się, dopóki pozwalam”. Tak minął nam wieczór Oczywiście, nie tańczyliśmy przez cały czas, jedliśmy, piliśmy, wypadało poprosić także do tańca inne panie, ale kiedy tylko nadarzała się okazja, tańczyłem z Agnieszką. Czyli przez jakieś osiemdziesiąt procent czasu… Na dodatek płyta też leciała na okrągło, nikomu nie chciało jej się zmieniać. Po co, skoro wszystkim odpowiadała? A mnie w szczególności… Jednak wszystko, co dobre, musi się skończyć. Niedługo po północy goście zaczęli się zbierać. Najpierw ruszyła się pierwsza para, zaraz potem następne. „No to koniec tańczenia” – westchnąłem w duchu z rezygnacją. – Zaraz – Malwina zatrzymała się w przejściu do korytarza i wskazała na piętrzące się na stołach naczynia. – Przecież trzeba pomóc naszemu gospodarzowi to ogarnąć! Poznosić do kuchni, pozmywać… – Poradzę sobie – bąknąłem. – Zresztą, w kuchni nie ma wiele miejsca. Dwie osoby ledwie się mieszczą. Powolutku posprzątam. – Opiekunka już się niecierpliwi – powiedział Marek, patrząc w telefon. – Mieliśmy być godzinę temu. – Ale tak nie wypada… – zaprotestowała Malwina. – Ja pomogę Tomkowi – odezwała się nagle Agnieszka. – Rzeczywiście nie powinniśmy go tak zostawiać. – Mieliśmy cię odwieźć – przypomniał jej Marek. – Najwyżej wezmę taksówkę. Marek chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy Malwina pociągnęła go za rękaw. A potem uśmiechnęła się do mnie i zmrużyła lekko oko. – Poradzą sobie – powiedziała. – Przecież są dorośli. Na to „dorośli” postawiła wyraźny akcent. Po chwili zostaliśmy sami. Agnieszka rozejrzała się. – Masz jakiś fartuszek do kuchni? – spytała. – Zostało coś po żonie? Bo nie chciałabym sobie pobrudzić sukienki. Płyta znów zaczęła się odtwarzać od początku. Patrzyłem przez chwilę na Agnieszkę. Wyglądała chyba jeszcze bardziej zachwycająco niż po wejściu. Rozluźniona, włosy zupełnie rozpuszczone… – A może jeszcze zatańczymy? – zaproponowałem. – Nie masz dość? – zaśmiała się. – Nie – odparłem poważnie. – Obawiam się, że z tobą nigdy bym nie miał dość. – Komplemenciarz – znów się roześmiała. – Cóż, skoro tak bardzo chcesz… Teraz stało się to, o czym myślałem na samym początku. To znaczy tańczyliśmy przytuleni, ale nikogo poza nami nie było. Poza nami i nastrojową muzyką… Rano obudziło mnie delikatne potrząsanie za ramię. – Tomeczku, trzeba by chyba jednak trochę posprzątać… Otworzyłem oczy, spojrzałem na Agnieszkę. Opierała brodę na mojej piersi, jej włosy łaskotały. Wspomnienie tego, co działo się w nocy sprawiło, że chyba poczerwieniałem. A jednocześnie poczułem, że znów budzę się do życia i nabieram ochoty na powtórkę. – Zdążymy – mruknąłem. – Jest mi tak dobrze. Nie chcę, żeby to się skończyło i nie wypuszczę cię z łóżka przez najbliższe dziesięć lat. – Myślisz, że to, co zostało po wczorajszym z czasem dostanie nóg i samo łaskawie wyjdzie? – Myślę, że sprzątanie może jeszcze trochę zaczekać. A ja czekać nie dam rady. Przyciągnąłem ją do siebie, przywarłem do jej ust. Oddała pocałunek, ale zaraz odepchnęła mnie leciutko. – Nie wydaje ci się, że to może być dla mnie trochę krępujące wchodzić w romans z przełożonym? Roześmiałem się głośno. – A tak, rzeczywiście, jestem twoim przełożonym. Powinnaś zatem podporządkowywać się moim poleceniom, prawda? Proszę więc pozostać na miejscu, pani Agnieszko, i czekać na dalsze dyspozycje. Zaśmiała się, a potem przytuliła mocniej. – Nie myślałam, że kiedykolwiek wylądujemy razem w łóżku, panie starszy menedżerze. A pan? – Ja też – odparłem szczerze. – Aż do wczorajszego wieczora nie przychodziło mi to do głowy. Ale teraz nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nigdy o tym nie pomyślałem. Było niesamowicie. Cudownie. – Mówisz więc, że nie chcesz, aby to się skończyło? – spytała przekornie. – Tak, właśnie. Nie chcę, żeby to się skończyło. Powinno trwać jak najdłużej. Od tamtej pory upłynęło już kilka miesięcy, a ja nadal nie chcę, żeby to się skończyło. I nie bardzo sobie wyobrażam, że kiedyś mógłbym tego zechcieć… Czytaj także:„Poszedłem na pogrzeb kolegi po to, żeby spotkać ukochaną z dawnych lat. Chciałem, by zostawiła dla mnie męża”„Przyjaciółka potrafiła mówić tylko o swoim dziecku. Nawet nie interesuje jej co u mnie, bo jestem bezdzietna”„Jestem wdowcem z dwójką dzieci, które wolałyby, żebym to ja umarł zamiast żony. Już nawet mieszkać wolą z teściową”
Mam 12 lat chodzę do 6 klasy i od 1 klasy BAARDZO się zakochałem w dziewczynie z mojej klasy nie moge przestać o niej myśleć nie moge spać co mam zrobić? 2019-07-18 22:55:10; Słuchajcie jest problem. Zakochałem się w dziewczynie z mojej klasy co mam robic ? 2010-07-20 17:45:30; Zakochałem się w dziewczynie z mojej klasy.! 2011-04 Prowadzi podwójne życie - ma żonę i syna, jest też w związku ze swoim chłopakiem. Wie, że ujawnienie orientacji seksualnej zachwieje jego pozycją społeczną oraz nadwyręży relacje rodzinne, ale jednocześnie może okazać się jedyną drogą do szczęścia. Mężczyzna jest w potrzasku. Nie wie, czy dłużej okłamywać siebie i bliskich po to, aby podtrzymać iluzję szczęśliwej "głowy rodziny", czy wyjawić prawdę i ponieść odpowiedzialność za swoje wybory. Zobacz film: "Urodziła na własnym weselu" 1. Ożenił się z kobietą, mimo że pociągali go mężczyźni Homoseksualista, który pragnie pozostać anonimowy, wyznał, że zmaga się z poważnym dylematem. "Mój problem - jak sądzę, jest dość nietypowy. Mam nadzieję, że ktoś mi coś doradzi. Od blisko 6 lat jestem żonaty, mam 5-letniego syna. Żona nigdy mnie specjalnie nie pociągała, ale sypiałem z nią - bardzo rzadko (...) może ktoś stwierdzić, że jestem bi, ale ja czuję, że pociągają mnie w zasadzie tylko mężczyźni. Spytacie - dlaczego ożeniłem się z nią? Otóż nie chciałem plotek na swój temat, jestem z dobrze sytuowanej rodziny, dość znanej w naszym mieście. Ona była sympatyczną dziewczyną, może sam siebie oszukiwałem, że jakoś to będzie" - napisał mężczyzna. "Przed nią miałem tajemny związek z chłopakiem. Ciągle szukałem wymówek, żeby jak najrzadziej dochodziło do seksu, na szczęście w ciążę zaszła dość szybko, więc natychmiast ślub, seks był rzadko, bo żonę zajęły obowiązki nad dzieckiem. Zupełnie przypadkowo poznałem wtedy na delegacji chłopaka, który najwidoczniej we mnie coś wyczuł, bo bez trudu i oporów mnie uwiódł. Przeżyliśmy wspaniały seks" - kontynuował. "Czułem, że żyję. (...) Pewien czas temu poznałem chłopaka, który stał się dla mnie ważny. Z żoną sypiam nadal, chociaż bardzo rzadko, z moim chłopakiem o wiele częściej. Wszystko się we mnie kłóci. Chciałbym być z nim, ale nie chcę urywać kontaktu z dzieckiem. Poza tym paraliżująco się boję utraty dobrej opinii. Jestem rozbity, nie wiem co robić. Jeśli o żonę chodzi - przyznam, że nie zależy mi na niej ani na kontakcie z nią. Zależy mi na synu no i na dobrej opinii. Chciałem się wygadać, licząc może na jakieś rady, może ktoś przeżył coś podobnego" - wyjaśnił internauta. 2. Seksuolog: Krzywda dzieje się po obu stronach Tomasz Brzózka, psycholog i seksuolog, w rozmowie z WP Parenting przyznał, że sytuacja mężczyzny nie jest tak rzadko spotykana, jak mogłoby się to wydawać. - Początek wypowiedzi internauty jest dość klasycznym przykładem tego typu relacji. Część mężczyzn homoseksualnych żeni się z kobietami właśnie z powodu tego, że istnieje swego rodzaju presja rodzinna czy chęć zapewnienia i utrzymania pozycji społecznej, zawodowej czy zarobkowej - przyznaje psycholog. - Takie przypadki są spotykane i często bywa tak, że współżycie z żoną jest bardzo rzadkie i to żona jest tu raczej osobą inicjującą. Ono ma być dla niej pewnego rodzaju zapewnieniem, że wszystko jest z tym mężczyzną w porządku, bo brak współżycia w małżeństwie musi rodzić szereg wątpliwości - dodaje Tomasz Brzózka. Bohater artykułu jest zagubiony i być może nie potrafi podjąć decyzji z obawy przed konsekwencjami (123 rf) Psycholog podkreśla, że prowadzenie podwójnego życia jest krzywdzące nie tylko dla mężczyzny, lecz także jego bliskich. - Tkwienie w czymś, czego się nie akceptuje, jest krzywdą, dla samego siebie, bo nie jest się autentycznym wobec własnych potrzeb, pragnień i budowy życia, które jest satysfakcjonujące. Wobec rodziny też jest to krzywdzące, bo utrzymuje się pewnego rodzaju fikcję. Ten mężczyzna jest samotny, zmaga się z różnymi dylematami, jest homoseksualny i choć spełnia się w związku z innym mężczyzną, to wciąż tkwi w małżeństwie, którego nie może przerwać. Być może boi się odpowiedzialności emocjonalnej za decyzję o rozstaniu się z żoną - przypuszcza seksuolog. 3. Czy mężczyzna powinien ujawnić się przed żoną? - Nie ma jednej odpowiedzi na to, co powinien powiedzieć żonie. Część terapeutów par, która rozmawia z kimś, kto zdradził swojego partnera, uważa, że o zdradzie nie powinno się informować małżonka. Chodzi o to, że ciężar odpowiedzialności za to, że żyło się poza własnym małżeństwem ponosi ta osoba, która zdradziła. Nie można obdzielić drugiej osoby taką krzywdą, trzeba się samemu z tym uporać - przekonuje ekspert. Brzózka podkreśla, że bohater artykułu nie umie podjąć jednoznacznej decyzji także z tego powodu, że związek z żoną zapewnia mu pewne korzyści. 4. Maria Rotkiel: Kryzysów wynikających z takiej sytuacji może być wiele Maria Rotkiel, psycholog i terapeuta rodzinny w rozmowie z WP Parenting twierdzi, że to życie w kłamstwie doprowadza do tkwienia w toksycznych relacjach. - W takiej sytuacji znajdują się zazwyczaj ci mężczyźni, którym trudno było funkcjonować ze swoją orientacją seksualną. W ich świadomości pojawił się lęk, że nie zostaną zaakceptowani przez środowisko, ale trzeba powiedzieć, że jeżeli ktoś żyje wbrew sobie, to prędzej czy później uwikła się w trudne i toksyczne relacje. Tak naprawdę receptą na udane życie jest życie zgodne ze sobą, nawet jeśli będzie się to wiązało z bardzo trudnymi decyzjami, czy byciem w kontrze do osób, na którym nam zależy - środowiska czy rodziców. Psycholog wymieniła konsekwencje, które wiążą się z prowadzeniem podwójnego życia, które zawsze doprowadza do czyjegoś cierpienia. - Przykład bohatera artykułu, pokazuje, że żyjąc wbrew sobie, będziemy się wikłać, żyć w rozdarciu i kłamstwie, a to jest ogromne cierpienie. Taka osoba żyje w ogromnym stresie, że kłamstwa wyjdą na jaw. Istnieje obawa, że osoba okłamana, kiedy dowie się o byciu okłamywaną, odejdzie. Po latach może dojść także do chorób o podłożu psychosomatycznym. Nierzadko, ludzie, którzy żyją w podobnych relacjach, po prostu zaczynają chorować fizycznie. Zaczyna się od stanów lękowych, permanentnej nieufności, podejrzliwości, rozdrażnienia. Może dochodzić do autoagresji, picia alkoholu, agresji. Kryzysów wynikających z takiej sytuacji może być wiele - podkreśla psycholog. 5. Jaką podjąć decyzję? - To, co ja bym radziła, to byłoby to odplątanie węzłów kłamstwa, nawet jeśli wiąże się to z bardzo trudnymi rozmowami. Większość rodzin dzięki niej znajduje spokój i równowagę. Partnerzy najczęściej się rozstają, bo to nie jest dobry związek, jeżeli jedna osoba jest homoseksualna, a druga heteroseksualna. Ale to, że ktoś wychodzi z roli męża, w której nigdy się dobrze nie czuł, nie oznacza wyjścia z roli ojca. Jeżeli mężczyzna jest dobrym ojcem, a często tak się zdarza, to ich partnerki, będąc mądrymi kobietami, nie utrudniają relacji z dzieckiem - podkreśla psycholog. Rotkiel zwraca szczególną uwagę na kobiety, które są w tej sytuacji najbardziej poszkodowane. - Z punktu widzenia kobiet życie z takim mężczyzną jest bardzo trudne. One często myślą, że to jest ich wina, że nie są wystarczająco atrakcyjne, że problem jest po ich stronie, że nie dbały o siebie wystarczająco. Są później pozamykane seksualnie na inne relacje, mają kłopoty, żeby się na kogoś otworzyć. Kobiety muszą wiedzieć, że w tym nie ma żadnej ich winy. Brak pożądania, czucie się nieatrakcyjną wynikało z tego, że ich partner po prostu nie był zainteresowany kobietami. One muszą potem pracować nad swoją samooceną, bo ona po takiej relacji kolokwialnie mówiąc "leży" - wyjaśnia psycholog. Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez polecamy
Übersetzung im Kontext von „zakochałem“ in Polnisch-Deutsch von Reverso Context: Jestem wilkołakiem i też zakochałem się w tej nieatrakcyjnej dziewczynie.
zakochałam się w żonatym, mam chłopaka... Rozpoczęte przez ~kobietka, 26 lut 2019 ~~ K Napisane 10 marca 2019 - 01:09 Z Okazji Dnia Mężczyzn Wszystkiego Najlepszego Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Rafał35 ~Rafał35 Napisane 11 marca 2019 - 09:03 ~kobietka napisał:Przyjaźniłeś się ze swoją żoną? Przyjaźniłem i dalej uważam, że się przyjaźnię. Zawsze się wspieramy, dalej się szanujemy, kiedy jednemu z nas jest ciężko zawsze może liczyć na tego drugiego. Mam jednak świadomość (po fakcie), że nie powinno być z tego małżeństwa. Jest cholerne poczucie niedosytu, które trudno przykryć jej zaletami. To, co wydawało mi się w chwili ślubu mało istotne zostało wysunięte na plan pierwszy. Jej miłość do mnie pozwoliła mi w końcu być sobą, czuć się swobodnie, zrozumieć, że towarzyszące mi od zawsze poczucie "bycia gorszym" od innych jest nieuzasadnione. Związek z nią pozwolił mi dojrzeć i rozpoznać swoje potrzeby. Mam ciągłe poczucie, że nieświadomie, ale jednak, ją wykorzystałem. Wykorzystałem jej miłość, żeby polubić samego siebie. Kobietko, ja spierać się z Tobą nie mam zamiaru. Ty znasz samą siebie najlepiej i wiesz czego Ci potrzeba. Napiszę Ci tylko, że wydawało mi się, iż znam swoją kuzynkę ponad 30 lat i że jest osobą dobrą, empatyczną, rozsądną - okazało się jednak, że jest w niej również druga natura, że dla kogoś, kogo nie szanuje i nie kocha potrafi być potworem, straszną małpą (będąc jednocześnie tą samą miłą osobą dla innych ludzi). Przypominam - kiedy opowiadała o swoim mężu przed ślubem łzy szczęścia płynęły jej po policzku strumieniami. Też spędzali ze sobą każdą chwilę, a ona "karmiła się" jego miłością. Myślisz, że Twój chłopak nie zasługuje na prawdę? Czy gdyby on miał podobne wątpliwości jak Ty chciałabyś o nich wiedzieć? Bycie "budowniczym" kiedy fundamenty są z piasku jest cholernie trudne, wierz mi na słowo. Chociaż my dzięki terapii znowu się przytulamy i uprawiamy seks to i tak prawie co noc budzę się o 3 i nie mogę zasnąć kolejne dwie godziny. Rozumiem Twoje podejście do emocji (mocno "męskie"), ale całkowite ich ignorowanie jest poważnym błędem. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Robert1971 ~Robert1971 Napisane 11 marca 2019 - 09:29 ~Rafał35 napisał: Związek z nią pozwolił mi dojrzeć i rozpoznać swoje potrzeby. Mam ciągłe poczucie, że nieświadomie, ale jednak, ją wykorzystałem. Wykorzystałem jej miłość, żeby polubić samego siebie. (..) wydawało mi się, iż znam swoją kuzynkę ponad 30 lat i że jest osobą dobrą, empatyczną, rozsądną - okazało się jednak, że jest w niej również druga natura, że dla kogoś, kogo nie szanuje i nie kocha potrafi być potworem, straszną małpą (będąc jednocześnie tą samą miłą osobą dla innych ludzi). Przypominam - kiedy opowiadała o swoim mężu przed ślubem łzy szczęścia płynęły jej po policzku strumieniami. Też spędzali ze sobą każdą chwilę, a ona "karmiła się" jego miłością. Czyli tak Tobie, jak i Twojej kuzynce...się odwidziało ;-) Tak też i mojej ex, się odwidziało. Wydaje się, że w okolicach czterdziestki ludzie doznają jakichś przemian. Coś mi tam świta w głowie z jakichś zajęć psychologii na którychś studiach. Ludzie się po prostu zmieniają i naprawdę super jest, gdy potrafią w tej inności siebie samego, nowym formacie swojego własnego wydania, znaleźć miejsce dla dotychczasowego partnera - męża/żony. To w końcu jemu/jej coś ślubowali ;-) no nie? Okazuje się jednak, że ludzie uczą się 'siebie samych' i dochodzą często do wniosku, że dawne ślubowania już nie są ważne. Bo nie podoba się im to, albo tamto u partnera. Narasta niechęć związana z jakimiś konkretami które, gdyby dobrze poszperać, można dość precyzyjnie opisać i określić. To te kamyczki w bucie, o których kiedyś wspominałem ;-). Chodzisz tak z nimi, a one Cię uwierają codziennie po troszkę. Gdy jednak łazisz w tych butach przez wiele lat, a one nic nie dopasują się do Ciebie, tylko ciągle Cię uwierają, wzbiera w tobie powoli, ale systematycznie, bagaż negatywnych uczuć. Jakoś próbujesz temu przeciwdziałać, ale napotykasz na opór i wręcz agresję. Dajesz spokój, a Twoja frustracja narasta ;-). Nie sądzisz, że stąd bierze się to co spotyka ludzi w okolicach czterdziestki? Toż to już kilkanaście, jak nie dwadzieścia kilka lat wspólnego pożycia ;-). Czas wystarczająco długi, by tą swoją drugą połowę serdecznie znienawidzieć za jej ciągłe udręczanie. Z perspektywy czasu naprawdę podziwiam ludzi, którzy przeżyli ze sobą po pół wieku i się nadal kochają. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Rafał35 ~Rafał35 Napisane 11 marca 2019 - 10:05 Robert - prawdą jest, że ludzie się zmieniają. Nie bez przyczyny mówi się, że najlepsze związki tworzą ludzie po 40 - już ukształtowani, dojrzali. Ja żeniąc się byłem strasznym gówniarzem, całkowicie pozbawionym autorefleksji, nie mającym w ogóle kontaktu z sobą i swoimi uczuciami. Nie miałem takich rozterek jak @kobietka, chociaż podskórnie czułem, że moja obecna żona, pomimo, że nie posiada wad mojej poprzedniej dziewczyny, nie ma również jej zalet, które od zawsze pociągały mnie w kobietach. Ja cały czas próbuję w tym - jak to określiłeś - swoim nowym formacie znaleźć miejsce dla żony - po to wszystko ta terapia, wspólne wyjścia we dwoje. Mamy dziecko, jestem dorosły, nie przekreślę jednym ruchem wszystkiego, co zbudowałem wspólnie z nią. Żałuję jednak tej odwróconej kolejności - najpierw powinienem był dojrzeć, a dopiero potem szukać sobie żony. Mam okresy, kiedy te kamyczki w bucie mnie mocno uwierają, pojawiają się (zaznaczam - jedynie w mojej głowie) niecenzuralne epitety w kierunku żony - kompletnie nieuzasadnione, bo co ona biedna winna, jest po prostu sobą. Mam świadomość, że jeśli ktoś w naszym związku jest "winny" zaistniałej sytuacji to jestem to ja. Potrafię w odpowiednim momencie włączyć hamulec i nie eskalować tych emocji, przejść się gdzieś, wyjść na siłownię i odreagować. "Rozumiem" jednak np. moją kuzynkę, która uwalnia te emocje na bieżąco, opieprzając swojego męża za to, że jest gamoniem, ofermą itd. (a przecież każdy to widział, takiego go sobie przecież wybrała). Dlatego też uważam, że nie należy ignorować wewnętrznego głosu i podejmować decyzji, które potem trudno jest odkręcić i trzeba z nimi żyć. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~alutka ~alutka Napisane 11 marca 2019 - 17:35 Skoro ludzie się zmieniają, to oboje równocześnie.. A żeby, komuś się odwidziało, to druga powinna być niezmienną, wtedy można mówić, że coś się komuś odwidziało.. gdy ktoś mi serwuje rosół, i ja mówię, że uwielbiam i obiecuję zawsze go jeść.. a później serwuje mi się szczawiową, a ja mówię: nie, dziękuję, to przypominanie mi o obietnicy, jest co najmniej, nie na miejscu, nie wspomnę już o ocenie tego, jako, że mi się odwidziało jeść rosół.. co innego, gdy to jest nadal rosół, a ja zmieniam upodobania, i nagle chcę jeść coś innego, zupełnie innego, od tego na co się umawialiśmy.. po zmianie obojga, nie istnieją już obie strony, które zawierały umowę, należy zamknąć restaurację, w której kucharz serwuje już inne menu, i nie ma już chętnego na jego zupę.. no, chyba, że umawiało się.. cokolwiek mi ugotujesz, to ja zjem z apetytem.. i nagle komuś się odwidziało.. chce zmienić na bar, ja, umawiałam się konkretnie na rosół, później sama sobie musiałam go gotować, a jeszcze później stwierdziłam, że skoro sama muszę, to już umowa mnie nie obowiązuje.. mnie się nie odwidziało, mnie, ktoś zrobił w konia.. @Rafał35 zgadza się, nie należy ignorować swojego wewnętrznego głosu, należy go bezwzględnie słuchać, to taki,współczesny dron, widzi wszystko z góry, czego my sami dostrzec nie potrafimy, nie chcemy, nie umiemy.. wewnętrzny głos, wie wszystko. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Leszek ~Leszek Napisane 11 marca 2019 - 19:46 Co ma być czyje to i tak będzie. Niezależnie kto, jak i w imię czego będzie się zapierał. Zapach, uśmiech, gest, spotkanie, cokolwiek. Facet/kobieta może odstawać od ideału ale będzie mieć to ,,coś,, i wystarczy by rzucić wszystko. *Zdarzają się przypadki co z uporu życie im przelatuje. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Kubik ~Kubik Napisane 11 marca 2019 - 23:04 ~Leszek napisał:Co ma być czyje to i tak będzie. Niezależnie kto, jak i w imię czego będzie się zapierał. Zapach, uśmiech, gest, spotkanie, cokolwiek. Facet/kobieta może odstawać od ideału ale będzie mieć to ,,coś,, i wystarczy by rzucić wszystko. *Zdarzają się przypadki co z uporu życie im przelatuje. To prawda, ja nie szukałem nikogo na siłę, ale miałem wyobrażenie o kobiecie, której będę mógł powiedzieć prawdę o sobie i która będzie miała to "coś"...i co? Znalazła się niewiadomo jak i skąd i wszystko mi w niej pasuje. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Kate ~Kate Napisane 13 marca 2019 - 17:14 ~Leszek napisał:Co ma być czyje to i tak będzie. Niezależnie kto, jak i w imię czego będzie się zapierał. Zapach, uśmiech, gest, spotkanie, cokolwiek. Facet/kobieta może odstawać od ideału ale będzie mieć to ,,coś,, i wystarczy by rzucić wszystko. *Zdarzają się przypadki co z uporu życie im przelatuje. To jest właśnie mądrość sił natury. Działania wbrew tej sile przynoszą tylko rozczarowania. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~kobietka ~kobietka Napisane 26 kwietnia 2019 - 00:12 Dawno mnie tu nie było, ale i zamęt w głowie miałam straszny. @Robert, @Rafał - bo fajni faceci i mądrzy jesteście. Mogę dodać jeszcze jeden "smaczek" do mojej historii? Nigdy nie chciałam uchodzić za arogancką, ale... powiedzmy, że jestem bardzo atrakcyjna fizycznie. I że prawie nie ma faceta, który by na mnie nie zwrócił uwagi. Piszę o tym, bo to nie coś, czym chciałabym się chwalić (zresztą, jestem taką dziwną mieszanką ładnej dziewczyny, która jest naprawdę trochę nieśmiała). Ale zostawmy to. Powiedzcie mi, czy ja się dałam w tym starszym facecie w to uczucie wmanipulować? Dziwnie mnie traktował. Na pewno nie tak jak koleżanki obok - je traktował zupełnie normalnie. Potrafił np. uprawiać wobec mnie (w tej naszej firmie) absolutny ostracyzm. Odzywał się do każdego poza mną, kilka tygodni, chociaż absolutnie nic mu nie zrobiłam. Był trochę dupkiem (chociaż uparcie widziałam w nim coś więcej). Oczywiście na zmianę, kiedy był dla mnie bardzo miły, potem bardzo zdystansowany, a w miedzyczas głęboko patrzył mi w oczy. Jak w ogóle rozumieć takiego faceta? Piszę o tym, bo manipulacja... to też nie jest coś, dla czego chciałabym stracić coś prawdziwego. W domyśle - chłopaka z którym jestem, a który żadnych gierek nie uprawiał, tylko od początku był prawdziwy. Nadal zastanawiam się bardzo nad definicją miłości. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Pf ~Pf Napisane 26 kwietnia 2019 - 03:08 Nie wiem o jakiego starszego faceta chodzi, ale to bez znaczenia, bo czytając opis widzę tylko psa dobierającego sie do jeża. Opowiadanego z perspektywy jeża. Wiem. Przyrodniczo, a mało psychologicznie. Również mało psychologicznie poczytałem sobie parę wpisów wstecz o chłopaku, o pięknie i nieśmiałości, o w stosunku do innych kobiet/dziewczyn inności, o motylach i ich obecności. Braku. Potem znowu o chłopaku. Starego dziadu ani śladu. Pewnie na pierwszej stronie, ale idąc od ogrodu ochoty się nie doczekałem. Za to dopadło mnie to. Zdanie: (W którym chodzi o chłopaka-biedaka, nie o dziada-psa.)~kobietka napisał: Z pełną odpowiedzialnością - jeśli wyjdę za tego człowieka, to jednak wiem (na tyle, na ile to możliwe, żeby poznać kogoś) z kim wiążę się na resztę życia. Mogłabyś kobietko poprosić Twojego faceta, żeby usiadł przy tobie i przeczytał wszystko, co pisałaś? Bo widzisz: Ty wiesz z kim się wiążesz. A czy on wie? Mi to wszystko przypomina jeżyka-zbieraczka budującego swoje szczęście w swoim ogródku. Jego ogródek jest jego, co czyni już jeżyka jeżykiem predysponowanym. Jego życie ma być wyjątkowe. On ma być wyjątkowy. Więc zbiera wyjątkowości. Nawet pies, który wszedł do jeżykowego ogrodu od razu jest wyjątkowy i może być cennym okazem ("Piesek? Piesuncio? A jaka rasa? Bo najlepiej to łyżew. Byle nie dupelek."). Ale największym marzeniem i celem do kolekcji jeżyka jest wielkie, czerwone jabłko! Fakt, jeżyk je robaczki i dżdżowniczki... Ale jabłko! To jest coś. Może to nie robaczek... Ale mając jabłko się wie, co się ma! A jabłko? Wisi na drzewie. Przyjdzie jesień, spadnie do jeżykowego ogródka. Bo natury nie oszukasz. Piękne, czerwone. Jeżyk je utuli, wyniesie na szczyt kopczyku na środku ogródka. I będzie je miał. Potem przyjdzie zima, jeżyk się przekima. Przyjdzie wiosna, a z nią głód po śnie. Jeżyk potrupta do swego jabłka (marząc niepewnie o robaczkach, bo natury jednak nie oszukasz..). A oto jabłko będzie brązowe, nieapetyczne, inne. A wokół niego mnóstwo robaczków. Jeżyk popatrzy na jabłko, zaduma się nad kolejami losu. Może nawet w przypływie rozczarowania wygarnie jabłku swą gorycz i zawód, a jabłka głupotę, że spadło do jego ogródka. Uzna że jabłko już nie jest tym jabłkiem. I szczęśliwy swą świadomością, że jest jeżykiem, zabierze się ochoczo za robaczki, teraz tak atrakcyjne i tak oczywiste na tle jabłka. Bo natury nie oszukasz. Kto wie? Gdyby jabłko wiedziało, co lubią jeżyki...? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Robert1971 ~Robert1971 Napisane 26 kwietnia 2019 - 08:41 ~kobietka napisał: Dziwnie mnie traktował. Na pewno nie tak jak koleżanki obok - je traktował zupełnie normalnie. Potrafił np. uprawiać wobec mnie (w tej naszej firmie) absolutny ostracyzm. Odzywał się do każdego poza mną, kilka tygodni, chociaż absolutnie nic mu nie zrobiłam. Był trochę dupkiem (chociaż uparcie widziałam w nim coś więcej). Oczywiście na zmianę, kiedy był dla mnie bardzo miły, potem bardzo zdystansowany, a w miedzyczas głęboko patrzył mi w oczy. Jak w ogóle rozumieć takiego faceta? Wiesz co... Wcale niewykluczone, że Ty - olśniewająca ślicznotka - go zwyczajnie onieśmielasz. Ot proza życia - miałby na Ciebie ochotę, ale... trochę się obawia, bo nie wie jak by to mogło być. Skoro jest sporo starszy, a przy tym żonaty, to nie chce, ale i chciałby... Tylko, czy taki układ ma jakiś sens...? Może się powtarzam, bo już nie chce mi się czytać tego wszystkiego po raz kolejny ;-)... Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Rafał35 ~Rafał35 Napisane 26 kwietnia 2019 - 09:24 Robert ma rację. Sam pracuję w pokoju z olśniewającą dziewczyną i zauważyłem, że jestem wobec niej dużo bardziej oschły niż wobec innych koleżanek z pracy - czasami mówiąc do niej nawet na nią nie patrzę (szczególnie wtedy, gdy jej strój dużo odsłania), używam równoważników zdań albo w ogóle nie angażuję się z nią w rozmowę (a z innymi koleżankami potrafię non stop żartować) - po prostu jej uroda mocno mnie onieśmiela, szczególnie, że pracujemy biurko w biurko, a ja w swoim związku mam spory deficyt seksu :) Pf - o ile go dobrze zrozumiałem - dobrze opisał mechanizm, którego doświadczyła moja kuzynka i którego - obawiam się - możesz doświadczyć Ty kobietko. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~kobietka ~kobietka Napisane 26 kwietnia 2019 - 11:32 Cześć, Pf. Rozumiem, że ja jestem jeżykiem, ten starszy facet "psem", a mój chłopak tym moim czerwonym jabłuszkiem? Wiesz... możesz nie wierzyć, ale ja chyba jestem tego wszystkiego mniej więcej świadoma. Może... zastanawiam się tylko (chociaż pewnie to też pewien rodzaj arogancji), że jednak mogłabym to czerwone jabłuszko nieść przez życie. I nawet gdyby zbrązowiało, to trzymać się tego wyboru. "Mogłabyś kobietko poprosić Twojego faceta, żeby usiadł przy tobie i przeczytał wszystko, co pisałaś?". W międzyczasie, kiedy tutaj mnie nie było, rozmawiałam z nim o tym. I to było nawet bardziej szczere niż piszę na forum (bo tutaj różnych szczegółów unikam). Poza wszystkim (ale i naprawdę w zgodzie ze sobą, bo rzeczywiście tak czuję), powiedziałam, że nigdy go nie okłamałam w tym, że go kocham - ale że już sama nie wiem, jaka to miłość. Powiedziałam też, że nie chcę, żeby mi się teraz oświadczał, bo jestem zbyt pogubiona. I to moje czerwone jabłuszko, w całej swojej wyrozumiałości, po prostu dało mi czas. (Pisząc w skrócie oczywiście. Ta rozmowa to było Mount Everest, ale już nieistotne). @Robert, @Rafał - już nie cytując... chyba (a nawet na pewno) byłam wczoraj trochę wstawiona, więc i zgubiłam sedno :-). Chodziło mi bardziej o to, czy ja nie jestem podręcznikowym przykładem dziewczyny, która (przywykła do adoracji i sympatii ze strony facetów) leci na pierwszego, który ją po prostu... olał? Nawet nie wiem, czy to było celowe, czy to była jakaś strategia... sporo się swojego czasu naczytałam o tych przeróżnych metodach uwodzenia. Jakieś "ciepło-zimno", albo "wkurz ją - wejdziesz jej do głowy i będzie twoja". Chociaż i nawet ta celowość (czy tam jej brak) nie jest w tym istotna. Ważne, że to po prostu zadziałało (czy ten facet robił to świadomie, czy nie). Myślę i wierzę, że rzeczywiście to mogło wynikać z nieśmiałości, chociaż chwilami wyglądało jak szczera niechęć, albo faktycznie czasami - jak przemyślany plan. Myślałam też oczywiście o tym, że on mnie rzeczywiście po prostu nie lubił? Zdarza się. Tylko że... sadząc po sobie - ja byłabym po prostu wobec takiej osoby bierna, a jeśli chodziło o tego faceta - zrobił kilka rzeczy, które wyglądały bardziej na celowe mszczenie się (niewiadomo za co). Trochę zbyt ostentacyjne to było...? Co innego, gdybym coś mu zrobiła, ale byłam dla niego miła. Może tylko dużo bardziej nieśmiała niż wobec innych facetów w firmie. A może oboje, tak wewnętrznie, mieliśmy do siebie pretensje o dokładnie to samo...? Dziwna relacja. Próbowałam z nim nawet szczerze rozmawiać - trafiłam na ścianę. Jakaś tam i część mnie sobie myśli, że może ma mnie za głupią młódkę, którą nie warto sobie zawracać głowy. Wiele razy widziałam w nim straszny cynizm. Ja naprawdę nie wiem... cholera wie. Ech. @Rafał, jak Ci się układa z żoną? Coś poszło do przodu? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Rafał35 ~Rafał35 Napisane 26 kwietnia 2019 - 12:55 Kobietko, jeśli chodzi o żonę szkoda gadać. Niech moja historia będzie dla Ciebie przestrogą. Moje czerwone jabłuszko zbrązowiało i powiem Ci, że trzymanie się tego wyboru to codzienna walka z samym sobą. Codziennie czuję wielką gulę w gardle i myśli typu "nie zmienia się zdania w tak ważnej sprawie", "robisz to dla dziecka", "dziecko powinno mieć pełną rodzinę" wcale nie pomagają. Wpędzam się wręcz w poczucie winy, że w ogóle pojawiają się we mnie myśli o ucieczce stąd jak najdalej. Nie mogę się od nich opędzić. A jednocześnie czuję, że coraz mniej we mnie siły na jakąkolwiek zmianę - energia, która towarzyszyła naszym kłótniom pół roku temu wyparowała ze mnie. Mijają kolejne dni, tygodnie, a ja zastanawiam się czy coś ważnego mnie w życiu nie omija. Żona poszła na własną terapię, a małżeńską przerwaliśmy - "problem" nie wynikał bowiem z braku komunikacji, a z tego, jak jej przeszłość rzutuje na naszą teraźniejszość. Każde moje staranie (bo setki razy próbowałem się "przełamać") kończyło się moją gigantyczną frustracją. Półtora miesiąca temu doszliśmy do ściany i "daliśmy" sobie czas - uświadomiliśmy sobie, że póki co nie potrafimy stworzyć związku partnerskiego i należy poczekać na efekty jej terapii. Nie uprawiamy seksu, nie całujemy się, nie przytulamy, praktycznie nie ma między nami nawet dotyku. Mam pewne "oczekiwania" wobec tego jak powinien wyglądać mój związek (co tu dużo ukrywać przed samym sobą - zawsze była dla mnie ważna bliskość fizyczna i seks, wszystko inne jest na dalekim planie, generalnie z wiekiem moje wymagania maleją), których moja żona póki co nie rozumie (chociaż twierdzi, że jest inaczej) - inne wzorce wyniesione z rodzinnego domu, inne doświadczenia w poprzednich związkach, inny temperament. Wbrew pozorom nie mam do niej o pretensji o całą naszą sytuację - też jest nieszczęśliwa, usztywniona, sfrustrowana tym, że jej mąż kompletnie się od niej odsunął. Wiem, że ona nie potrafi inaczej - jest typem, który się poświęci, skupi na obowiązkach domowych, namiastce bezpieczeństwa. Nie ma w niej radości, spontaniczności, chęci na zabawę czy figle z mężem, reżyserem jej życia zawsze był lęk - ciąży na niej przeszłość, a terapia ma to zmienić. Tak naprawdę codziennie podejmuję wybór, że będę nieść przez życie to brązowe jabłuszko, w przeciwnym wypadku przecież bym je porzucił, prawda? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Robert1971 ~Robert1971 Napisane 26 kwietnia 2019 - 13:52 ~kobietka napisał: czy ja nie jestem podręcznikowym przykładem dziewczyny, która (przywykła do adoracji i sympatii ze strony facetów) leci na pierwszego, który ją po prostu... olał? (...) chociaż chwilami wyglądało jak szczera niechęć, albo faktycznie czasami - jak przemyślany plan. (...) Myślałam też oczywiście o tym, że on mnie rzeczywiście po prostu nie lubił? Zdarza się. (...) wyglądały bardziej na celowe mszczenie się (niewiadomo za co). Trochę zbyt ostentacyjne to było...? Co innego, gdybym coś mu zrobiła, ale byłam dla niego miła. (...) trafiłam na ścianę. (...) Wiele razy widziałam w nim straszny cynizm. No to od końca... Skoro jest wobec Ciebie cyniczny, już z tego powodu nie powinnaś sobie nim głowy zawracać. Chyba, że lubisz być 'pod kreską' ;) Nie chce z Tobą rozmawiać, a raczej się do Ciebie zbliżać, to i otoczył się ścianą. Nie skomunikujesz się z nim dokąd to ON tego nie zechce. Czy on się mści...? Nie wiesz jaką ma sytuację w domu, jakie relacje z żoną, może któraś go faktycznie skrzywdziła i sobie odreagowuje na dziewczęciu co to jest pod ręką... a może jest religijny i zasady wiary nie pozwalają mu spoglądać na ładne i miłe dziewczyny w otoczeniu - takie przypadki też się zdarzają i są bardzo realne. Nie musiałaś mu nic złego zrobić - przyczyn takiego zachowania może być mnóstwo. Ot nawet to, że udręczyła go kobieta, która z wyglądu przypominała Ciebie. On nie musi Cię 'nie lubić', on nie chce wchodzić z Tobą w bliższe relacje i w ten sposób się asekuruje. Nie musi to być niechęć od razu... ;-) A może jest gejem hehe... i siedzi z żoną, bo tak wypada, a z ładnymi dziewczynami po prostu rywalizuje...? Zwyczajnie się nim za bardzo przejmujesz - może szukasz swojego ideału, bo Twój chłopak owszem, jest ideałem, ale czujesz, że nie dla Ciebie. Zatrzymaj się, rozejrzyj i poczekaj. Na starych żonatych pryków co to Cię olewają i źle traktują, nie patrz ;-). Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Pf ~Pf Napisane 26 kwietnia 2019 - 18:26 @ Kobietko, dotarłem do końca, czyli do początku wątku. I w moich oczach twój problem pozostaje ten sam: chcesz mieć wszystko. Z tego co masz nie chcesz zrezygnować, ale szukasz ciągle więcej. I, widzisz, nawet po twojej rozmowie z chłopakiem nic się nie zmieni, bo on pozwala tobie zdecydować. A Ty nie umiesz. On liczy na swoją wartość w Twoich oczach w kategorii A, bo to utwierdzalas, że to jedyna ważne kategoria. Jednak dla ciebie wazniejsze (o wiele ważniejsze!) jest to, ze istnieją przecież jeszcze kategorie od B do Z. Jego jedyną szansa, to samemu zdecydować. Inaczej ty zdecydujesz dopiero wtedy, gdy sobie swojego chłopaka dostatecznie obrzydzisz. Caly problem w tym, wynikający z tego wątku, że już ten proces zaczęłaś. Każde schlebianie sobie, że faceci się za Tobą oglądają; skupianie na tym całej swej uwagi; każde myślenie o innym; wreszcie pragnienie posiadania człowieka i tego, co ze sobą wnosi, jest częścią tego procesu obrzydzania sobie człowieka, którego ponoć kochasz. Nie istotne jest w tym w ogóle, jak sobie tę miłość nazwiesz. Będzie to tylko miłość w kategorii A, z pominięciem kategorii B do Z. Myślisz, że możesz się z tej drogi jeszcze cofnąć? Jeśli tak, to do dzieła. Jeśli nie, to spójrz prawdzie w oczy i nie buduj zamku na piasku. Pytanie kontrolne: jak z podejmowaniem decyzji przy zakupach ciuchów? @Rafał35, Myślę, ze doskonale wiesz, że poszedłeś tą drogą i z takim nastawieniem, jakie bije obecnie ze słów Kobietki. Widzisz, przykre jest słuchać, że wysiłek i staranie twojej żony, na ile dziś potrafi - nic nie da. Przykro jest patrzeć, że oczekujesz od niej spontaniczności, radości; wiesz doskonale, że ogarnia ja lęk, ale przypisujesz go wyłącznie jej przeszłości. Czytając co piszesz jestem w stanie jednak zrozumieć, że lękiem napawa ją teraźniejszość. Nie może spełnić oczekiwań męża. Nie może stać się taką, jaką chciałby ją mieć. Mąż już jej nie kocha. W każdej chwili może powiedzieć, że odchodzi. Tkwić w związku, w którym celem męża jest dać jej tylko czas, by się przygotowała na rozstanie? Nie sądzisz, że to podoba wszelką wiarę i zabija nadzieję? To trochę jak zaciąganie się dymkiem trzymając pistolet nad skazanym i podziwianie siebie za to, że daje mu się jeszcze parę sekund życia. "Kto wie, może jeszcze dam mu się raz papierosem zaciągnąć. Nie rozumiem, czemu on taki spięty. Zamiast się bać, żartem by jakimś sypnął...". Może w tym klinczu mówicie oboje? Tylko ona robi terapię, a Ty nie. Czy nie jest zasadą terapii, że terapia może coś przynieść i ma sens tylko wtedy, gdy ten, który jej potrzebuje, jej chce? Z tego jak piszesz, jesteś bardzo inteligentnym i mądrym facetem. Mam nadzieję, że też dostrzegłeś ten obraz, który budują twoje własne słowa. Jeżeli jest tak jak piszesz, to ta kobieta ofiarował tobie swoją wyjątkowość i zaufana, że to dla Ciebie najważniejsze i że przyjmiesz jej dar. Więcej dac nie może. Dała wszystko, co miała. A mimo to jeszcze chce.. Jesteś mądrym facetem. Mówisz, że jeszcze swoją żonę kochasz. Co z tym zrobisz? Nie jesteś głupi. Wiesz, że jak się postarasz, to znajdziesz rozwiązanie. Co musi się stać, by zachciało Ci się postarać? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Kate ~Kate Napisane 26 kwietnia 2019 - 19:41 @Pf Masz rację w ocenie sytuacji. I w tym, że oboje krzywdzą swoich partnerów. Ale zrozum, nic nie może się stać, aby to się zmieniło. Po prostu oboje są w związku z niewłaściwymi osobami. Żadna decyzja tego nie zmieni, bo to nie są kwestie zależne od ludzkiej woli. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Pf ~Pf Napisane 26 kwietnia 2019 - 22:53 @Kate To smutny sposob widzenia sensu swojego istnienia... Uważasz naprawdę, że to, jak postępujemy, czego chcemy, na co się decydujemy, do czego dążymy - nie zależy od naszej woli? Od czyjej zatem? Uważasz, że jak podejmiesz decyzję i konsekwentnie ją zrealizujesz, to nic się nie zmienia? Nie Kate. Każdy nasz czyn, każde słowo, każda myśl - coś zmieniają. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~kobietka ~kobietka Napisane 27 kwietnia 2019 - 13:58 ~Rafał35 napisał: Mam pewne "oczekiwania" wobec tego jak powinien wyglądać mój związek (co tu dużo ukrywać przed samym sobą - zawsze była dla mnie ważna bliskość fizyczna i seks No właśnie, to jest główny problem i mojego związku, bo poza seksem, to przecież wszystko inne doskonale hula. Też zawsze lubiłam i lubię seks, ale jeśli chodzi o mojego chłopaka... dawno stwierdziłam, że on jest przede wszystkim zdecydowanie za grzeczny :) W praktyce to wygląda tak, że nie zrobi niczego, dopóki nie dostanie czytelnego sygnału, że "może". (Taki mokry sen feministki :) ). Nic jednak nie poradzę na to, że mi by się raczej marzyło, żeby mnie ten mój facet do ściany przycisnął, ściągnął ubrania i wziął co jego, nie pytając o zgodę. Nie chcę nosić spodni i być zawsze tą, która doprowadza do seksu (bez mojego bardziej zdecydowanego ruchu, to chyba byśmy się zawsze tylko miziali i na tym by się kończyło). Rozmawiałam z nim oczywiście o tym, że "hej, my jesteśmy w związku, nie musisz być wobec mnie taki delikatny i nieśmiały". Powiedział, że nigdy nie chciałby zrobić czegoś wbrew mnie, że nie chce mi zrobić krzywdy, itd. Niby kochane, ale w rzeczywistości zabija we mnie całe pożądanie. No ale cóż, to się może jeszcze da wypracować jakoś. Wracając do Twojej żony... nie bardzo rozumiem, jak ta jej osobista terapia ma zmienić to, że nie jest dla Ciebie atrakcyjna seksualnie? Dobra terapia nie jest zła (i to dobrze, że ma dziewczyna jakieś fachowe wsparcie), ale Waszemu małżeństwu to to chyba nie pomoże, bo niby jak. Jak dobrze pamiętam, to pisałeś, że ona Ci się tak zwyczajnie nie podoba - czyli... tu już chyba fryzjer, kosmetyczka i dietetyk by pomógł bardziej niż psycholog. (Tak, zdaję sobie sprawę, jak to brzmi). Po prostu, jeśli dobrze Cię łapię - tu chodzi też nie tyle o duszę, co o jej powłokę? A może jest rzeczywiście coś, co mogłaby w sobie zmienić, jakoś bardziej o siebie zadbać? Ja tam rozumiem, że jak świat światem, faceci zawsze byli wzrokowcami, a my się Wam zawsze chciałyśmy podobać. (chociaż oczywiście, że można się zapierać i mówić, że nie, że woda to tak naprawdę sucha jest. Tylko po co?). A ponad wszystko to strasznie Ci współczuję tego więzienia i tej klatki. Nic dziwnego, że masz ochotę uciekać, skoro jedyne, co trzyma Cię jeszcze w tym związku, to dziecko. Rozumiem też, że to jest już taki rodzaj miłości, który się stawia nad wszystko inne, ale niestety nie "kastruje" z bycia mężczyzną. Normalne, że masz i inne potrzeby. ~Robert1971 napisał:Skoro jest wobec Ciebie cyniczny, już z tego powodu nie powinnaś sobie nim głowy zawracać. Chyba, że lubisz być 'pod kreską' ;) No chyba właśnie lubię, coś w tym jest :) Mam dużą słabość do ludzi, którzy są w jakiś sposób "trudni". Ten facet mi w ogóle bardzo przypomina jedną moją dawną przyjaciółkę (a jednocześnie jedyną osobę w moim życiu, po straceniu której czułam się autentycznie cholernie samotna). Też z początku bardzo ciężko było do niej dotrzeć (miała patologicznych rodziców i bardzo smutne życie), a jednocześnie była szalenie inteligentna i na milion sposobów fascynująca. Poza tym, też raczej cyniczna i miała cięty języczek, ale jak się dokopać głębiej, to strasznie wrażliwa. Nikt mnie chyba w życiu nie poznał tak dobrze jak ona. I w sumie, poznanie takiego człowieka, kiedy większość ludzi jest ci "letnia", to trochę jak być ślepym i kolory zobaczyć. A już strata kogoś takiego, to najprawdziwsza trauma. Zastanawiałam się i nad tym, czy na tego faceta nie przelałam uczuć, które miałam wobec niej... ale tu też mogę tylko zgadywać. PS. Wątku lesbijskiego brak ;) to nie był taki rodzaj miłości. W praktyce oczywiście tego starszego sobie odpuściłam (bo i co innego mam zrobić?), ale w głowie siedzi mi cały czas... i na to chyba nie jestem w stanie nic poradzić. @Pf, odpiszę Ci później :) Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~kobietka ~kobietka Napisane 27 kwietnia 2019 - 18:23 ~Pf napisał:@ Kobietko, dotarłem do końca, czyli do początku wątku. I w moich oczach twój problem pozostaje ten sam: chcesz mieć wszystko. Hm, a nie jest tak jakoś... dokładnie odwrotnie? ;) To Wy mi tu wszyscy, tak zgodnym chórem, śpiewacie: "chciej mieć wszystko!", na co ja, taka zakrzyczana, sobie cichutko dumam, że to co mam, może jednak wystarczy i może dam radę. No naprawdę, cały wątek na tym polega ;) Tak, mam swoje wątpliwości. Są rzeczy, które mnie w tym moim związku nie satysfakcjonują tak, jakbym chciała (co się głównie sprowadza do seksu), ale są i rzeczy (dla mnie równie ważne), które odpowiadają mi bardzo. Nie wiem, może... (tak stereotypowo) bardziej kręciłby mnie facet w stylu skończonego - przepraszam - skurwysyna, ale taki z kolei się do życia nie nadaje. Coś za coś...? ~Pf napisał:Jego jedyną szansa, to samemu zdecydować. Inaczej ty zdecydujesz dopiero wtedy, gdy sobie swojego chłopaka dostatecznie obrzydzisz. Caly problem w tym, wynikający z tego wątku, że już ten proces zaczęłaś. Każde schlebianie sobie, że faceci się za Tobą oglądają; skupianie na tym całej swej uwagi; każde myślenie o innym; wreszcie pragnienie posiadania człowieka i tego, co ze sobą wnosi, jest częścią tego procesu obrzydzania sobie człowieka, którego ponoć kochasz. Znowu stanę trochę w defensywie - tak sobie myślę, że może byłoby i dobrze (i dla mnie, i dla niego), gdybym go sobie rzeczywiście obrzydzić potrafiła. Moja... pułapka(?) polega - jak już - bardziej na tym, że nie potrafię. Ja go przede wszystkim bardzo, bardzo, ale to bardzo! lubię i cenię jako człowieka. I jest dla mnie na tyle wartościowy, że mimo tych przeróżnych minusów, nie chcę z niego i z tego związku rezygnować bez walki. Oczywiście nie wiem, czy to ma sens - może te wszystkie "minusy", to nie jest coś, co można przeskoczyć... ale co jeśli tak? No i nie, na pewno nie skupiam całej swojej uwagi na tym, że podobam się innym facetom. Dostrzegam to (trudno nie widzieć...?) i uważam to (bez cienia hipokryzji) za miłe, no i tyle. Wybacz, ale to trochę jak mieć pretensje do kogoś urodzonego w dobrej rodzinie, że bogaty jest i jeszcze ma czelność się z tego cieszyć ;) Zawsze, poza tą urodą, miałam jednak nadzieję, że to nie jest jedyna rzecz, która mnie definiuje i że mam do zaoferowania trochę więcej. (chociaż wiem, jakie to dla Was, facetów, istotne, żeby sobie "cieszyć oczy"). Sama patrzę na ludzi nie szufladkując ich w żaden sposób. Uwielbiam indywidualistów :) Mam się chyba sama za odrobinę... dziwną(?) generalnie. I tak jak pisałam - ja nawet pewna siebie nie jestem. Może mój główny problem polega na tym, że sama jeszcze rzeczywiście nie wiem, czego szukam. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie » odpowiedz » do góry
Poszedłem do pracy, a później już nie umiałem się zmobilizować. Poza tym w tej pracy poznałem Krysię. Krysia była obok, Iwona daleko. Wiadomo, jak to jest. Zakochałem się. W dodatku Krysia szybko wzięła sprawy w swoje ręce. Ani się obejrzałem, kiedy nasz ślub stał się czymś oczywistym. – No pewnie, że pamiętam.
Zakochany w innej Rozpoczęte przez ~Paweł 74, 08 gru 2020 ~Tomek Napisane 08 grudnia 2021 - 22:11 Jak leki działają, to jesteś w miarę "ogarnięta". Ale bez...to jesteś chamska i wulgarna. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Paweł 74 ~Paweł 74 Napisane 08 grudnia 2021 - 22:30 Jak nie masz nic do powiedzenia,to nie trolluj tu. Chociaż zakochałem się w niewłaściwej kobiecie i adorowalem ja, to jednak nie zwariowałem. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 08 grudnia 2021 - 22:38 Ech, a Ty nadal nic nie rozumiesz... Przytulaski na dobranoc :D Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Paweł 74 ~Paweł 74 Napisane 09 grudnia 2021 - 13:05 Mon, jeśli jeszcze to czytasz, to wczoraj żona mi powiedziała,że gdyby fascynowała mnie jakaś znajoma kobieta, odrazu by to odkryła po moim zachowaniu. A jednak nie zna mnie, chociaż kilkanaście lat mieszkamy razem. Wątpię,żeby udawała,że nie wie. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ona ~Ona Napisane 09 grudnia 2021 - 16:27 ~Paweł napisał:Nie brałem tego pod uwagę, ponieważ jestem żonaty. One są koleżankami. Zaproponowałbym Jej tym nie dla psa kiełbasa. To nie dla mnie dziewczyna. Mówisz o pewnie czeka na Nią Jej książę. Tak pisałem Jej kiedyś. Nigdy nie złożyłem Jej wprost żadnej oferty poza przyjaźnią. Jedyna opcja, gdyby się jakoś wydało i żona sama złożyłaby pozew i odeszła. Tylko wtedy odbiłoby się to na koleżance. Straciłaby dobrą opinię u szacunek. Dużo zła by się wyzwoliło. Czyli przeszkodą jest żona, która dodatkowo jest jej koleżanką. Czy koleżanka jest poza twoim zasięgiem, nie twój level. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Paweł 74 ~Paweł 74 Napisane 09 grudnia 2021 - 17:13 Tak to można ująć. Jest z wyższej półki. Nie jestem wariatem, zdaje sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, ale umiałabym żyć z Nią w zdrowych przyjacielskich relacjach. Poza tym jest ostrożna po rozczarowaniu poprzednimi mężczyznami. Wykorzystali Jej słabość po rozwodzie. Po zdradzie męża była w psychicznym dołku , myślała,że są jeszcze szlachetni mężczyźni na świecie, niestety okazali się dupkami, którzy widzieli w Niej tylko obiekt seksualny. Jest ostrożna, boi się zaangażować w faceta. Chodzi Jej o to by zawsze nie być samotna . Mieć wsparcie, mieć z kim iść na spacer, pogadać wieczorem. Czułości też potrzebuje. Boi się kolejnego rozczarowania. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Paweł 74 ~Paweł 74 Napisane 09 grudnia 2021 - 17:37 Patrząc realnie, to co ja mógłbym Jej zaoferować? Nie jestem w Jej typie urody, mam żonę i nie jestem majętny. Oszczędności nie starczyłoby mi nawet nowe mieszkanie. Mieszkanie u Niej odpada, póki syn jest w domu, żaden facet z Nią nie zamieszka. Pozostaje wynajem. Ona o tym wie. Pozostaje mi najwyżej relacja przyjacielska. Jej potrzeby jest mężczyzna wrażliwy, opiekuńczy, w Jej typie, oczywiście wolny. Który zapewni Jej dach nad głową. Sama ma niewielkie oszczędności i stare auto, które ostatnio często nawala. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Mon ~Mon Napisane 10 grudnia 2021 - 17:36 ~Paweł napisał:Mon, jeśli jeszcze to czytasz, to wczoraj żona mi powiedziała,że gdyby fascynowała mnie jakaś znajoma kobieta, odrazu by to odkryła po moim zachowaniu. A jednak nie zna mnie, chociaż kilkanaście lat mieszkamy razem. Wątpię,żeby udawała,że nie wie. Paweł, czy Ty wierzysz w każde jej słowo? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Paweł 74 ~Paweł 74 Napisane 10 grudnia 2021 - 20:19 Tak. Ufam żonie. Wierzę jej. Czemu miałbym nie wierzyć ? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Mon ~Mon Napisane 12 grudnia 2021 - 11:57 Ona nie zna Ciebie, może Ty tez nie do końca znasz ją Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~oigugiupohoip ~oigugiupohoip Napisane 12 grudnia 2021 - 17:21 troll się reaktywował, tyle że obecnie pisze pod dwoma nickami: paweł i mon.... Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Mon ~Mon Napisane 12 grudnia 2021 - 17:23 ~oigugiupohoip napisał:troll się reaktywował, tyle że obecnie pisze pod dwoma nickami: paweł i mon.... Sam jesteś trolem, ty przebrzydły chomiku!! Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Mon ~Mon Napisane 12 grudnia 2021 - 22:59 A teraz jakiś debil podszywa się pod mój nick. Żenada… Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Paweł 74 ~Paweł 74 Napisane 13 grudnia 2021 - 08:28 Mon. Pode mnie też się tu podszywali. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Paweł 74 ~Paweł 74 Napisane 13 grudnia 2021 - 10:22 Mon, myślę,że żona jest zawsze lojalna wobec mnie, chociaż traktuje mnie protekcjonalnie, przyznała się mi do tego gdy spytałem. Twierdzi,że mnie bardzo dobrze zna. Od czterech miesięcy nie piszę do koleżanki Anioła. Myślę,że zdążyłem się w porę opamiętać. Wszystko, co robiłem przez półtora roku nie miało sensu. Do niczego nie doprowadziło. A mogło tylko przysporzyć wiele zła. Napiszę Jej gołe zwykle życzenia na święta, jeśli nie będzie okazji złożyć osobiście. W tym nie ma chyba nic złego, składam je różnym znajomym, żona tak samo. Zresztą w tym roku składałem kilka razy. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tymek ~Tymek Napisane 14 grudnia 2021 - 12:59 popisz jeszcze coś baranie Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Żulia ~Żulia Napisane 15 grudnia 2021 - 17:38 Siedząc w komisji na egzaminach z nudów zaczęłam czytać ten wątek, dobrnęłam do 38 podstrony, nie wiem czy warto dalej czytać tę książkę, otworzyłam na ostatniej podstronie, z której niczego się nie dowiedziałam. Możesz mi streścić co się wydarzyło pomiędzy lutym 2020 a grudniem 2021? Jak się skończyła ta historia? O ile się skończyła(?) Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Paweł 74 ~Paweł 74 Napisane 15 grudnia 2021 - 18:17 Pytasz na serio? Bo już przyzwyczaiłem się tu do drwin i ironii? Są tu trolle, którzy zmieniają Nicki. Sorry. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~✟otis✟ ~✟otis✟ Napisane 15 grudnia 2021 - 18:35 @Paweł Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Żulia ~Żulia Napisane 15 grudnia 2021 - 18:52 Pytam czy coś się zmieniło przez te ostatnie 10 miesięcy, czy coś się posunęło do przodu, czy coś się rozstrzygnęło? Bo nie wiem czy mam tracić czas na czytanie, to jednak grubsze niż "Krzyżacy" się okazuje... Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie » odpowiedz » do góry
Mam żonę, dziecko, wszystko mi się układa, a jednak czegoś mi brak, wpadla mi w oko pewna dziewczyna sporo młodsza ode mnie, jest również zajęta. Nie planuję romansu ani nic. Tak tylko
Odpowiedzi Jeśli możesz to pojedz do niej jeszcze na troche (do babci ; )) a jak nie to postaraj sie zapomniec ... to trudne . A na nieprzespane noce najlepszy jest miód z mlekiem . ; ) Viep odpowiedział(a) o 18:38 Kolego, mam podobną sytuację, tylko że z większą Ci tylko jedno, spróbuj zapomnieć, to będzie najlepsze w takim wypadku. blocked odpowiedział(a) o 07:52 No nie wiem bo ona o tym już wie nie wiem czy będzie chciała... :/ blocked odpowiedział(a) o 10:19 Nie obraz sie, ale to jest bardziej zauroczenie niz zakochanie. blocked odpowiedział(a) o 18:32 Ja już ten temat zakładałem 1 miech temu ale nikt nie odpisywał ja napisałem w sms co do niej czuję, a ona dla brata ciotecznego powiedziała, że w ogóle się nie znamy i nie zamierza do białegostoku (60km) jeździć... A mój brat powiedział wczoraj, że się o mnie dopytuję i nie wiem co robić... A do babci już na te wakacje nie pojadę tak wyszło... A miałem się z niąbliżej poznać... blocked odpowiedział(a) o 18:39 Ja się 2 tyg. temu pogodziłem z tym ale jak usłyszałem, że dopytuje sięo mnie pomyślałem, że może to jakaś szansa... I znowu nie moge o niej myśleć ostatnią noc myślałem tylko o niej... Zakochałeś sie w niej . Poproś kuzyna o nr tele do niej, przecież powinien ją znać. Zorganizujcie jeszcze jedno spotkanie np w kinie czy znowu na oglądaniu filmu. Sprubuj sie z nia bliżej zapoznać . POWODZENIA Uważasz, że ktoś się myli? lub
Interesują cię perypetie i problemy innych ludzi? Przygotowaliśmy dla ciebie poruszające i chwytające za serce prawdziwe historie. Przekonaj się, z jakimi problemami i trudnościami losu przyszło się zmierzyć osobom takim jak ty. Zdrada, kłamstwa, wielka miłość, macierzyństwo i uzależnienia. Przeczytaj koniecznie! Strona 403

Napisano Marzec 13, 2007. zona jest spokojna, cicha, łagodna. Ona. jak wiatr.Niepokorna, swawolna, ulotna.Ucieka. Wybrałem.Wiem co ważne. Tylko.dlaczego wiem, ze wrazliwośc, uczucie

Nie jesteśmy po ślubie. Ja jestem z nim 4 lata a nie wiem czy to miłośc czy przyzwyczajenie. A z tamtym byłam pewna wszystkiego, wiedziałam po co żyje i co chcę robić dalej. On ma dziecko w prawdzie nie jest żonaty , rozstał się z dziewczyna, ale ona jest taką osobą która lubi utrudniać ludziom życie. Znaliśmy się od wielu lat. Poznałem ją na studiach, na polibudzie. Jak chyba każdy facet z naszego roku, gdzie jedna dziewczyna przypadała na dziesięciu chłopa, a nie każda miała urodę Ani, natychmiast się w niej zakochałem. Pomijając te aksamitne brązowe oczy, duże, okrągłe i wesołe, miała na buzi śliczne dołeczki fLn57m.
  • 9cdwb9qimb.pages.dev/1
  • 9cdwb9qimb.pages.dev/4
  • jestem żonaty mam 44 lata zakochałem się w innej